Komentator POLITYKI, autor serii wywiadów „Rozmowy Żakowskiego” oraz publicystyki na temat polityki krajowej, ekonomii i problematyki globalnej. Kierownik Katedry Dziennikarstwa Collegium Civitas. Gospodarz Poranka Radia TOK FM, okazjonalny komentator „Gazety Wyborczej”. Autor kilkunastu książek i laureat licznych nagród, m.in. dla Dziennikarza Roku (1997) w plebiscycie miesięcznika „Press”, dwóch Wiktorów i nagrody Pen Clubu.
Komentarze: 8
Dodaj komentarz »Aby komentować, zaloguj się na konto portalu Polityka.pl
Nie masz konta w Polityka.pl? Kliknij tu, by je założyć.
19 października o godz. 9:34
Dzień dobry Panie Jacku
Z góry przepraszam, że odniosę się Pana spraw prywatnych. Robię to tylko dlatego, że dzisiaj rano przeczytałam na WP, że w miał pan guza trzustki. Piszę do pana z prośbą, aby Pan często się badał, żeby Pan nie pomyślał sobie ” mam to za sobą”. Mój mąż zmarł na raka trzustki. Wcześniej, w pobranym materiale do badań, komórek rakowych nie stwierdzono. Po dwóch latach mój mąż zmarł. W tym roku minie 5 lat, a ja nadal widzę Jego cierpienie i walkę z tą okropną chorobą. Cierpiał bardzo. Miał przerzuty na kości. Dlatego bardzo Pana proszę, żeby Pan badał się regularnie, żeby Pan niczego nie zaniedbał, bo rak trzustki to bardzo podstępna choroba. Pozdrawiam serdecznie i życzę … zdrowia. Basia.
26 listopada o godz. 19:00
Dzień dobry Panu
pomyślałem, że podzielę się z Panem moimi przemyśleniami na temat przebiegu procesu wyborczego. W pełni zgadzam się z Pana poglądami w tej kwestii, natomiast od dawna zastanawiam się dlaczego wybory samorządowe w naszym kraju odbywają się w jednym terminie w całym kraju.. Czy nie można wzorem Niemiec przeprowadzać ich w roku wyborczym w różnych terminach dla różnych województw? Zakładam, że ułatwiłoby to PKW ich koordynację, i zdjęło z wyborów samorządowych balast polityki krajowej. Naiwnie zakładam, że politycy z Warszawy nie mieliby czasu, aby przez cały rok angażować się w kampanie w kolejnych regionach i kampanie te zyskałyby rzeczywisty wymiar lokalny, bez narzucania „narracji” ogólnopolskiej – tak jak miało to miejsce w ostatnich wyborach (wiek emerytalny, podatki krajowe etc). Myślę, że mnie jako mieszkańca Pomorze, z całym szacunkiem dla Małopolski, średnio interesuje kto tam wygra wybory i będzie rządził. A rzecz druga to kwestia komisji wyborczych. Tak sobie wymyśliłem, czy wzorem powoływania ławników w USA nie można wprowadzić obowiązku zasiadania w komisji, członków losuje komputer, Państwo ma obowiązek zapewnić wynagrodzenie za okres pracy w komisji, pracodawca ma obowiązek umożliwić wybranemu do komisji pracę w niej. Za uchylenie się od obowiązku pracy w komisji – kara grzywny, albo inna przewidziana kodeksem. Wiem, że rozwiązanie radykalne, ale tak chyba również buduje się poczucie odpowiedzialności za swoje Państwo. Wiem, że to nie rozwiązuje wszystkich problemów z procesem wyborczym, ale wydaje mi się, że to dobry punkt wyjścia.
pozdrawiam
Radek
3 grudnia o godz. 20:52
Alexis de Tocqueville i GMO
Dzień dobry
Pozwolę sobie zrobić trochę prowokacyjny wpis. Z chęcią bym wysłuchał w tok.fm debaty o GMO (nawet w odcinkach, skoro w Polsce cisza) z Pana dzisiejszymi (blogowymi) interlokutorami. Od Darwina, przez Kuhna po pszenżyto i inne GMO. Ale właśnie w duchu dyskusji jaki dawno dawno temu obserwował w Nowym Świecie de Tocqueville. Od czasów „Sondy” i „7 dni świat” takich debat mi/nam jednak brakuje.
9 stycznia o godz. 12:57
Szanowny Panie Jacku,
proszę przy okazji porozmawiać w
Poranku TOK Fm o zatrudnianiu północnokoreańskich niewolników przy budowie Stadionu Narodowego. Unia Europejska już zaczyna nas z tego draństwa rozliczać, a u nas to temat tabu. Jakie to podobne do przyzwolenia władzy na tajne więzienia ! SOLIDARNOŚĆ ! SOLIDARNOŚĆ !……… a potem słyszymy money money SE LA VIE !
pura-vida
2 lutego o godz. 1:22
Wystarczy kilka minut, żeby rozważyć, czy ustawa o zmianie ustawy o systemie oświaty, stoi w jednym rzędzie z Ustawami Norymberskimi.
Wiadomo, że 4% uczniów jest dotkniętych głęboką dysleksją rozwojową, występującą łącznie z ADHD. Statystycznie jest nią dotknięty jeden uczeń w klasie, a łącznie ok. 16 000 osób w danym roczniku. Wiadomo, że nie da się u nich usunąć objawów dysleksji, więc wszelkie programy wpierające dyslektyków nic im nie pomogą. Można czasem spotkać się z wypowiedziami specjalistów, że potrafią usunąć objawy nasilonej dysleksji występującej łącznie z ADHD. Nigdy im się to nie udało ponieważ, jak wyjaśniają uczniowie „nie chcieli pracować”. Nikt nie przeprowadził wiarygodnych badań, czy w polskich szkołach udaje się usuwać opisane objawy, a Pani Katarzyna Hall publicznie przyznała, że według Jej wiedzy, uzyskanej od specjalistów, objawów dysleksji nie da się usunąć w trakcie edukacji szkolnej u dziesięciu procent dyslektyków. Jakie miejsce w edukacji Pani Hall wyznacza do tych dziesięciu procent uczniów? Jak jest rola w sprawie Polskiego Towarzystwa Dysleksji? Czy PTD nie zakpiło sobie ze wszystkich dyslektyków, nadając tytuł członka honorowego Pani Katarzynie Hal, której zastępca, wiceminister Edukacji Narodowej, Pan Zbigniew Marciniak ogłosił w 2009 roku, że dysleksja nie istnieje? Jakie katastrofalne skutki wywołało w szkołach dla dyslektyków to oficjalne oświadczenie MEN, które nigdy nie zostało zdementowane?
Do tej pory uczniowie z nasiloną dysleksją, występującą łącznie z ADHD otrzymywali promocję do kolejnych klas, ponieważ obowiązywał przepis o dostosowaniu wymagań edukacyjnych do możliwości psychofizycznych i edukacyjnych dyslektyka. Nowa ustawa te przepis pomija, co oznacza, że jego dalsze stosowanie zostało zakazane. Nadto przepisy ustawy wprowadzają jako wyłączne kryterium promocji dyslektyka do następnej klasy, spełnienie wymagań określonych podstawą programową ( patrz Art. 44b. 1 i 3, oraz Art. 44o. 4 . – skopiowane poniżej) Tak więc, w świetle przepisów nowej ustawy nauczyciel nie może już promować dyslektyka, który opanował tylko 10 % obowiązującej wiedzy. Jeśli wystawi ocenę pozwalającą na promocję, naruszy opisane przepisy. Naruszenie przepisów zostanie ujawnione w trakcie obowiązkowego egzaminu zewnętrznego, przeprowadzanego dla uczniów klasy VI szkoły podstawowej. Do tej pory, że względu na obowiązywanie przepisów o obowiązku dostosowania wymagań uczniowie z nasiloną dysleksją, uczniowie ci byli zwalniani z tego egzaminu, ponieważ ze względu na dostosowanie wymagań nie przerabiali całego materiału sprawdzanego na egzaminie. Obecnie wobec usunięcia przepisu o dostosowaniu wymagań, zwolnienia nie będą mogły już być praktykowane. Kuratoria na to nie pozwolą.
Ujawnienie na egzaminach, że w danej szkole do klasy VI zostali promowani uczniowie, którzy nie opanowali zagadnień przerabianych w klasach niższych, będzie dowodem na występowanie w tej szkole „niedostatecznych efektów kształcenia”, oraz na naruszanie przepisów o ocenianiu uczniów. W takim przypadku dyrektor zostanie zobowiązany do opracowania programu poprawy efektywności kształcenia ( patrz. Art. 34. 2. ustawy – skopiowany poniżej). Jeśli poprawa nie nastąpi, dyrektor może być usunięty bez wypowiedzenia (patrz Art. 34. 2a. ustawy – skopiowany poniżej). Prawdopodobnie zostaną też usunięci nauczyciele, którzy dopuścili do promowania dyslektyków i przez to złamali ustawowe przepisy o ocenianiu uczniów. Jedynym sposobem uniknięcia tych przykrych konsekwencji jest niedopuszczenie do promocji do klasy VI szkoły podstawowej uczniów z nasiloną dysleksją występującą łącznie z ADHD. W takim przypadku nie przystąpią oni do egzaminów, i nikt nie będzie mógł podnosić, że w danej szkole jest problem z efektami kształcenia. Istnienie w danej szkole uczniów nie otrzymujących promocji nie będzie poczytywane za występowanie niedostatecznych efektów kształcenia, ponieważ dyrektor wyjaśni, że są to osoby, które nie chcą się uczyć, więc szkoła nic na to nie może poradzić.
Ustawa o zmianie ustawy o systemie oświaty wprowadziła zatem mechanizm niedopuszczenia do klasy VI szkoły podstawowej uczniów z dysleksją nasiloną, występującą łącznie z ADHD. Żeby co do tego dobitnie upewnić, wystarczy przedstawić skopiowane poniżej przepisy dyrektorom szkół podstawowych i nauczycielom, do których mamy zaufanie, że powiedzą nam to, co naprawdę myślą. Należy ich spytać, czy w świetle nowych przepisów promocję do klasy VI będą otrzymywali uczniowie z nasiloną dysleksją, występującą łącznie z ADHD, którzy są w stanie opanować jedynie 10% wiedzy wymaganej przez podstawę programową.
W materiałach przygotowanych przez MEN w trakcie przygotowywania projektu ustawy brak informacji, że na skutek przyjęcia projektu, ok. 16 000 osób rocznie zakończy edukację szkolną z osiągnięciem pełnoletniości, bez uzyskania świadectwa ukończenia szkoły podstawowej. Tym zaniechaniem wprowadzono w błąd, co do skutków wprowadzenia nowego prawa, zarówno Posłów, Senatorów, Ministrów akceptujących projekt, jak i organizacje społeczne będące na liście podmiotów, którym przekazano projekt do konsultacji. Wprowadzenie w błąd wygląda na świadome. MEN miało świadomość opisanych skutków wprowadzenia nowych przepisów, ponieważ bliska współpracownica Pani Hall, Pani Profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska w rozmowie prywatnej informowała mnie, że w MEN jest analizowana propozycja, żeby dla mężczyzn kończących edukację bez świadectwa ukończenia szkoły podstawowej, wprowadzić obowiązkową pięcioletnią służbę wojskową. Obecnie nie jest to raczej możliwe, więc corocznie będzie wzrastała grupa nazywana menelami. Najgorzej będą miały kobiety. Trudno im będzie znaleźć męża, bo nie każda rodzina zaakceptuje „głąba”, jako matkę dzieci syna. Prawdopodobnie znajdą swoje miejsce w agencjach towarzyskich. Po obsłużeniu pierwszych klientów pewnie będą wymiotowały. Z czasem przywykną i przyjmą z pokorą rolę społeczną wyznaczoną im przez Panie Katarzynę Hall i Martę Bogdanowicz, zaakceptowaną przez Członków Rady Ministrów, Posłów PO i PSL, być może Senatorów oraz organizacje społeczne, które otrzymały projekt do konsultacji i nie zgłosiły protestu, nawet jeśli wyjaśnią, że nie zapoznali się z otrzymanym projektem.
Wystarczy na chwilę wczuć się w sytuację osób, dotkniętych dysfunkcjami medycznymi, którym ustawą faktycznie zakazano uzyskania świadectwa ukończenia szkoły podstawowej, żeby wyrobić sobie własny pogląd, czy ustawa z dnia 15 stycznia 2015 o zmianie ustawy o systemie oświaty zasługuje na umieszczenie jej w jednym rzędzie z Ustawami Norymberskimi.
Jacek Kuroń, dyslektyk, któremu przypadłość ta minęła po osiągnięciu dwudziestego roku życia powtarzał publicznie: „dyslektyk woli iść do więzienia, niż chodzić do szkoły”. Kiedy ponad godzinę z Nim o tym rozmawiałem użalał się, że co tydzień otrzymywał na forum klasy około dziesięć pytań, na które udzielane odpowiedzi wywoływały salwy śmiechu. Więzienie było dla Niego miejscem swoistej psychoterapii, ponieważ w celi cieszył się szacunkiem. Koło historii się toczy i „nowe wraca”.
Proszę o przekazanie pytania Pani Katarzynie Hall i Marcie Bogdanowicz, oraz wszystkim, którzy świadomie, albo choćby przez zaniechanie przyczyniają się do gotowania kilkusettysięcznej grupie młodych ludzi losu gorszego, niż los więźnia, dlaczego tylko z powodu, że bez własnej winy są tacy, jacy są, wyznaczacie im miejsce w społeczeństwie podobne do ustalonego dla Żydów przez Ustawy Norymberskie.
Dla mnie wprowadzenie tych okrutnych przepisów nie ma już bezpośredniego znaczenia. Do pisania o sprawie skłaniają mnie doświadczenia z edukacji szklonej moich dwóch adoptowanych synów, którzy racji zdiagnozowanej nasilonej dysleksji rozwojowej oraz ADHD, o objawach wymagających wieloletniej kontroli farmakologicznej, byli permanentnie terroryzowani przez Państwo Polskie reprezentowane przez nauczycieli i władze oświatowe.
Cytowane przepisy:
Art. 44b. 1. Ocenianiu podlegają: 1) osiągnięcia edukacyjne ucznia; 2) zachowanie ucznia.
3. Ocenianie osiągnięć edukacyjnych ucznia polega na rozpoznawaniu przez nauczycieli poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do: 1) wymagań określonych w podstawie programowej kształcenia ogólnego ….. oraz wymagań edukacyjnych wynikających z realizowanych w szkole programów nauczania;
Art. 44o. 4. Począwszy od klasy IV szkoły podstawowej, uczeń otrzymuje promocję do klasy programowo wyższej, a w szkole policealnej – na semestr programowo wyższy, jeżeli ze wszystkich obowiązkowych zajęć edukacyjnych oraz zajęć z języka mniejszości narodowej, mniejszości etnicznej lub języka regionalnego otrzymał roczne, a w szkole policealnej – semestralne, pozytywne oceny klasyfikacyjne, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 44zb, z zastrzeżeniem art. 44m ust. 6
Art. 34. 2. ( dotychczasowy i pozostawiony w mocy) W przypadku stwierdzenia niedostatecznych efektów kształcenia lub wychowania w szkole lub placówce organ sprawujący nadzór pedagogiczny poleca dyrektorowi szkoły lub placówki opracowanie, w uzgodnieniu z organem prowadzącym, programu i harmonogramu poprawy efektywności kształcenia lub wychowania. Wdrożenie programu następuje w terminach określonych w harmonogramie, zaakceptowanych przez organ sprawujący nadzór pedagogiczny. Program musi uwzględnić uwagi i wnioski zgłoszone przez organ sprawujący nadzór pedagogiczny.
2a. Jeżeli dyrektor szkoły lub placówki nie usunie w wyznaczonym terminie uchybień, o których mowa w ust. 1, nie opracuje lub nie wdroży w określonych w harmonogramie terminach programu poprawy efektywności kształcenia lub wychowania albo nie uwzględni w tym programie zgłoszonych uwag i wniosków, organ sprawujący nadzór pedagogiczny występuje do organu prowadzącego szkołę lub placówkę z wnioskiem o odwołanie dyrektora szkoły lub placówki z końcem albo w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia. Wniosek złożony w tej sprawie przez organ sprawujący nadzór pedagogiczny jest wiążący dla organu prowadzącego szkołę lub placówkę.
2b.( Nowy) W przypadku niespełniania przez szkołę lub placówkę na poziomie podstawowym wymagań, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 21a ust. 3, dotyczących efektów w zakresie kształcenia, wychowania i opieki oraz realizacji celów i zadań statutowych, organ sprawujący nadzór pedagogiczny przeprowadza w szkole lub placówce ponowne badanie spełniania wymagań, nie później niż w terminie 3 lat od dnia przekazania dyrektorowi szkoły lub placówki wyników nadzoru pedagogicznego, w którym stwierdzono niespełnianie tych wymagań.
5 marca o godz. 20:09
Dzień dobry!
Chciałbym się krótko odnieść do Pana dzisiejszych (5.3.2015) rozważań na portalu tok.fm zatytułowanych „Trzeba radykalnie wzmocnić PIP, żeby Polska normalnie się rozwijała.” Od ponad 15 lat mam na co dzień zawodowy kontakt z PIP, ZUS i innymi podobnymi instytucjami w różnych krajach UE, zwłaszcza w Niemczech, Francji, Belgii, Holandii i w Skandynawii.
Bulwersuje mnie dyskredytowanie na łamach dzisiejszej prasy (GP) nowych regulacji wynikających z orzeczenia ETS („Dziurawa ochrona przed umowami terminowymi: Tak można ominąć zakaz długotrwałej czasowej pracy”) i pokazywanie łatwych „tricków”, jak obejść przepisy, które jeszcze w życie nie weszły. Publikacja ta świadczy o kryzysie państwa prawa w Polsce. Państwo nie jest szanowane.
Wiedzieć musimy jednak z drugiej strony, że nasze prawo jest niezwykle skomplikowane. Im przepisy bardziej zawiłe, kazuistyczne, tym łatwiej je obejść.
Za kilka miesięcy wejdą w życie nowe regulacje, które mają, zgodnie z zapowiedziami rządu, ograniczyć zawieranie umów śmieciowych. Te przepisy też zawierają wiele luk i też będą nadużywane. Za jakiś czas okaże się, że umowy śmieciowe są w dalszym ciągu popularne.
Uważam, że czas podjąć dyskusję na ważne tematy dotyczące prawa pracy i jego egzekwowania:
1) czy my w ogóle potrzebujemy prawo pracy w formule, którą przyjęliśmy w latach 70-tych i którą modyfikowaliśmy zgodnie z trendami panującymi w Europie kontynentalnej?
2) czy firma nie mogłaby być po prostu centrum kontraktowym?
3) jeżeli chcemy mieć nowoczesne prawo pracy – skrojone na potrzeby rynku w XXI wieku, proste, czytelne – to czy nie powinno być ono tworzone przez znawców rynku, praktyków. Ja mam wrażenie, że prawo pracy tworzą w Polsce lobbyści (związki zawodowe, związki pracodawców), naukowcy i politycy – oderwani od rzeczywistości i praktyki rynkowej? Czy my jeszcze potrzebujemy polityków?
4) które rozwiązania europejskie musimy, a które chcemy implementować w Polsce. W wielu krajach UE podejmowane są rozpaczliwe próby zmiany status quo w stosunkach pracownik-pracodawca. We Francji i innych krajach zauważono, że ochrona pracownika poszła za daleko i hamuje biznes, co powoduje zwiększenie bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych i kryzys. Są to próby daremne. Europa pogrąża się. Azja pędzi do przodu. O tym musimy wiedzieć rozmawiając o prawie pracy i o zabezpieczeniu społecznym.
5) Nadchodzące 5 lat będą latami pracownika na rynku pracy. Warto zastanowić się, jak ma wyglądać prawo pracy za 5 lat, kiedy Polska pogrąży się w kryzysie i – wiele na to wskazuje – zacznie pogrążać się w chaosie związanym z zapaścią systemu emerytalnego, opieki zdrowotnej i zmianami demograficznymi.
W Polsce trzeba wreszcie podjąć sporo poważnych dyskusji.
Z uszanowaniem
Tomasz Major
3 lipca o godz. 9:43
Nie mam do Pana maila więc napiszę na forum publicznym. Dzisiejszą wypowiedzią w poranku tok.fm (03-07-2015) o możliwości odliczania 50 % VAT od paliwa dla prowadzących działalność, pokazał Pan wyraźnie że nie ma Pan pojęcia ani o realiach prowadzenia działalności gospodarczej ,ani o konstrukcji podatku VAT. Zadam Panu tylko jedno pytanie. Dlaczego według Pana teorii np. młoda graficzka która prowadzi działalność i tym samym samochodem jeździ do klientów i odwozi córkę do przedszkola (bo nie stać jej na drugi samochód) miałby według Pana nie mieć prawa do odliczenia połowy podatku VAT, a Prezes banku którego oczywiście stać na dwa samochody odliczał by całość ponieważ jego służbowe auto jest zgłoszone jako wykorzystywane wyłącznie do działalności ? Warto zapoznać się z faktami i stanem prawnym zanim zacznie się wygłaszać lewicowe komunały o złych przedsiębiorcach. Na koniec tylko zaznaczę (żeby nie było niedomówień) że jestem zarówno przedsiębiorcą jak i pracownikiem.
11 grudnia o godz. 18:10
Szanowny Panie Redaktorze, czytam Pana komentarze „od zawsze”, ale za artykuł
„Obywatele, do roboty” dziękuję szczególnie serdecznie. Mądrzejsi ode mnie będą pisać uzasadnienie do tej wdzięczności .D la mnie, emerytowanego pedagoga, szczególnie bolesne jest to, że winą za opisywany przez Pana stan obarczam szkołę i nauczycieli, Nauczycielem może dziś zostać każdy , kto pomacha papierkiem z tytułem MGR – choćby był kupiony, zdobyty na prywatnej, byle jakiej uczelni, a nauc\zyciel był w tej grupie Polaków, którzy poza „TINĄ” i FAKTEM nie czytają niczego. Takich jest większość. Ilu? nie wiemy, bo tego nikt nie bada. Jeśli jest DOBRY w swojej specjalności-wystarczy. Wychowanie OBYWATELA? powszechnienie istnieje. Mamy, cośmy samisobie zgotowali.