Zdaniem ekonomistów podatki w Polsce powinny być prostsze, rozłożone sprawiedliwiej i niższe.
„Ekonomiści to… ”, „ekonomiści tamto… ”. „Ekonomiści oceniają… ”, „zdaniem ekonomistów… ”, „według ekonomistów… ”, „ekonomiści spodziewają się… ”, „ekonomiści sądzą… ”, „ekonomiści radzą… ”. Wystarczy włączyć radio, telewizor, komputer lub otworzyć gazetę, by natknąć się na jedną z tych fraz. Zwykle jest to dwóch, trzech, pięciu ekonomistów. Czasem tylko jeden z kilkunastu „ekonomistów medialnych”, których lubią dziennikarze. Można więc mieć wątpliwość, czy poznajemy poglądy ekonomistów oparte na aktualnej wiedzy, czy tylko czyjeś medialnie nośne opinie.
Postanowiliśmy spróbować osłabić to skrzywienie i dowiedzieć się, co naprawdę na różne tematy myślą polscy ekonomiści. Nie jest to jednak łatwe. Osób mających wyższe wykształcenie zdobyte na jednym z kierunków ekonomicznych (dziś jest ich ponad 500) mamy w Polsce około miliona.
Każda z nich jest – potocznie mówiąc – ekonomistą. Praktycznie nie jest możliwe stwierdzenie, co tak liczna grupa sądzi na jakiś temat. Zapewne zresztą nie wszyscy czują się ekonomistami i z całą pewnością po ukończeniu studiów nie wszyscy zajmują się jakkolwiek rozumianą ekonomią. Jeżeli więc nawet mają poglądy w jakiejś ekonomicznej sprawie, to ich merytoryczna waga nie jest istotnie większa niż waga opinii przeciętnych obywateli.
Chcąc stworzyć przeciwwagę dla monopolu kilkunastu lub kilkudziesięciu arbitralnie mianowanych przez dziennikarzy „medialnych ekonomistów”, postanowiliśmy prosić o opinie tych, którzy czują się ekonomistami, ale w znakomitej większości nie są zapraszani do mediów. Czyli ekonomistów należących do towarzystw ekonomicznych.
Na współpracę zgodziło się liczące kilka tysięcy członków Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, którego prezesem jest prof. Elżbieta Mączyńska i którego korzenie sięgają okresu międzywojennego. Po pewnym wahaniu naszą propozycję odrzuciło niestety młode, liczące kilkudziesięciu członków, Towarzystwo Ekonomistów Polskich, na czele którego do niedawna stał lider Nowoczesnej, dr Ryszard Petru. Mamy nadzieję, że z czasem także TEP się do naszej inicjatywy przekona. Zamierzamy też zaproponować współpracę innym organizacjom zrzeszającym ekonomistów rozmaitych dziedzin.
Na początek postanowiliśmy wspólnie z PTE prowadzić cykliczne sondaże, które nazwaliśmy Konsensem Polskich Ekonomistów. Próbując ustalić treść takiego konsensu, będziemy członkom Towarzystwa oraz grupie współpracujących z nim ekspertów ekonomicznych zadawali drogą elektroniczną pytania dotyczące zarówno ekonomicznych wyzwań strategicznych, jak i pojawiających się doraźnie pomysłów i problemów gospodarczych.
Dziś prezentujemy wyniki pierwszego Konsensu Ekonomistów Polskich dotyczące systemu podatkowego.
***
Jeśli udział podatków w PKB jest dobrą miarą rywalizacji między etatyzmem i liberalizmem, to można powiedzieć, że polscy ekonomiści są bardziej liberalni i mniej etatystyczni niż polski system podatkowy. Na pytanie, „czy podatki w Polsce mają odpowiednią wysokość?”, blisko jedna czwarta nie udziela wprawdzie jasnej odpowiedzi (wybierają opcję „nie mam zdania” lub „inna odpowiedź”), ale wśród tych, którzy zajmują stanowisko, ponad połowa ekonomistów sądzi, iż podatki są w Polsce zbyt wysokie, a tylko kilkanaście procent, że są raczej zbyt niskie.
Gdy prosiliśmy o ocenę wysokości poszczególnych podatków, odpowiedzi były podobne. Najwięcej było jednak głosów, że zbyt wysoki jest VAT (64,4 proc. odpowiedzi) i akcyzy (43,5 proc.). Najbardziej kontrowersyjny politycznie PIT jest zdaniem 42,7 proc. uczestników badania zbyt wysoki, zdaniem 31,8 proc. odpowiedni, a zdaniem 13,4 proc. – zbyt niski.
Znacznie ciekawsze są jednak odpowiedzi na pytanie, jak powinien być zbudowany PIT. Blisko połowa (49 proc.) uważa bowiem, że powinien być bardziej zróżnicowany. Za trzema progami opowiada się 27,2 proc., za pięcioma – 17,6 proc., a za więcej niż pięcioma – 4,2 proc. Zwolenników liniowego PIT było 34,2 proc., a zadowolonych z obecnego stanu – 13,4.
Ciekawa jest też odpowiedź ekonomistów na pytanie „czy kwota wolna w PIT powinna być podniesiona?”. Tylko 14 proc. uważa, że nie, 30 proc. sądzi, że powinna wynosić 6 tys. zł, 26 proc. – że 8 tys. zł, a 25 proc. – że więcej niż 8 tys. zł.
Zapytaliśmy również, jaka powinna być stopa podatkowa najwyższego progu PIT. Ponad połowa ekonomistów sądzi, że powinna być wyższa niż obecnie, tylko jedna czwarta, że powinna być niższa. Za utrzymaniem obecnej maksymalnej stopy opowiada się co ósmy badany. Wśród tych, którzy uważają, że powinna być wyższa, 23,9 proc. optuje za niewielką podwyżką mieszczącą się w przedziale 31-40 proc, ale niewiele mniej, bo 23 proc. ogółu badanych wybiera przedział 41-50 proc., a 6,7 proc. uważa, że najwyższa stawka PIT powinna przekraczać granicę 50 proc. dochodów.
Wiele osób zdziwi zapewne zgodna odpowiedź badanych na pytanie, czy rodziny powinny wspólnie rozliczać PIT, bo tylko 10,5 proc. jest temu przeciwnych, a 82,4 proc. jest za. Zaskakujące może też być to, że niemal równo rozkładają się odpowiedzi na pytanie, czy przy rodzinnym rozliczaniu PIT dzieci powinny być liczone tak samo jak dorośli. Że tak – uważa 41,8 proc. respondentów. Że nie – 41,4 proc.
Nikt, kto trochę zajmuje się gospodarką, nie może być natomiast zdziwiony rozkładem odpowiedzi na pytanie o główną słabość systemu podatkowego. 68,2 proc. wskazań padło bowiem na „różnorodność interpretacji”, 57,3 proc. – na złożoność podatków, 25,9 proc. – na liczbę różnych obciążeń, a tylko 18,8 proc. – na wysokość podatków.
Konsens, jaki się z tego sondażu wyłania, wydaje się dość jasny, choć nie jest zbyt rozległy. Najkrócej można powiedzieć, że zdaniem ekonomistów podatki w Polsce powinny być niższe, prostsze i rozłożone sprawiedliwiej.
***
W imieniu PTE i polityka.pl bardzo dziękujemy wszystkim respondentom, którzy poświęcili czas, by wziąć udział w sondażu. Wkrótce przedstawimy kolejne badanie.
9 stycznia o godz. 11:14
Gdzie byliście polscy ekonomiści”, jak (nie) rząd PO-PSL notorycznie łamał prawo gospodarcze w Polsce? Gdy zajumano moje pieniądze zgromadzone na koncie w OFE?
„Platforma łamała konstytucję, że aż trzeszczały kości. Autorytety wtedy milczały, dlatego dziś ich protesty nie są wiarygodne”
9 stycznia o godz. 12:10
Panie Reaktorze,
Czytam obecnie książkę Eric’a D. Beinhocker’a p.t. „The Origin of Wealth: The Radical Remaking of Economics and What it Means for Business and Society”. Autor udowadnia w niej, opierając się na przemyśleniach wybitnych naukowców, głównie z USA (Santa Fe Institute, czyli „Instytut Świętej Wiary”, ale nazwa tego instytutu nawiązuje po prostu do miasta w USA, gdzie ów instytut powstał), że gospodarka, tak samo jak społeczeństwo czy człowiek, jest tzw. złożonym (skomplikowanym) systemem adaptatywnym (complex adaptive system) – patrz n.p. en.wikipedia.org/wiki/Complex_adaptive_system. Książka jest oczywiście po angielsku i nie sądzę, aby została ona przełożona na polski, ale n.p. na niemiecki ją oczywiście już dawno temu ją przełożono. Oryginał jest dostępny, podobno za darmo, pod adresem:
http://wqlacbook.tk/The-Origin-of-Wealth:-The-Radical-Remaking-of-Economics-and-What-it-Means-for-Business-and-Society.html
Autor pisze w niej to, co ja dawno w zasadzie wiedziałem, ale nie miałem czasu, pieniędzy a zapewne też i dostatecznej wiedzy, aby to ująć w tak zgrabny, przekonywujący a co najważniejsze naukowy sposób i wysłać w świat. Chodzi mi tu głównie o to, że krytykuje on tradycyjną teorię ekonomii, czyli tą wykładaną na tzw. Zachodzie od czasów Adama Smitha, a w Polsce znów od roku mniej więcej 1990, czyli opartą na ortodoksyjnej mikroekonomii opartej z kolei na idei homo oeconomicus. Na SGPiSie i wydziałach ekonomii polskich uniwersytetów za moich czasów studenckich w zasadzie tej „naukowej” mikroekonomii na szczęście nie wykładano, ale wykłada się ją tam dziś – moim zdaniem z wielką szkodą dla studentów, jako że jest to teoria nienaukowa, wręcz fundamentalnie błędna, co dowodzi właśnie w swym dziele Beinhocker. A że jest ona błędna to ja wiem choćby dla tego, że studiując raz jeszcze ekonomię w Australii, na prestiżowym (najlepszym na południowej półkuli) The University of Melbourne, musiałem się jej uczyć i miałem kłopoty z poniektórymi wykładowcami, kiedy to zwracałem im uwagę, że to czego oni uczą nie trzyma się kupy, że jest to oparte na fałszywych, nieudowadnialnych aksjomatach, a więc z nauką nie ma to nic wspólnego. Na szczęście znalazłem na tym uniwersytecie profesora, który podzielał opinie moje oraz opinie Beinhocker’a, przez co mogłem ukończyć te studia (patrz Lech Keller „Decline of manufacturing in Poland 1989-1994” – książka dostępna w bibliotece tegoż uniwersytetu oraz tego samego autora też „Social consequences of unemployment in Poland 1990-1994” dostępna w bibliotece Monash University).
To, co pisze Beinhocker jest zaś nowym, ciekawym i moim zdaniem dość poprawnym (a bardzo poprawnym w porównaniu do tego, co się dziś wykłada, także i na SGH) spojrzeniem na gospodarkę, a więc powinno się ono Panu Redaktorowi spodobać, szczególnie że autor pochodzi z amerykańskich kręgów biznesowych, pisywał on do takich konserwatywnych pism jak Fortune i Financial Times i jest on także zdecydowanie krytyczny wobec poglądów lewicy, także, a nawet szczególnie na mechanizm pochodzenia bogactwa (z tym się akurat z nim nie zgadzam, ale to jest temat na osobną dyskusję).
Pozdrawiam
lech.keller(at)gmail.com
9 stycznia o godz. 12:15
Pytanie o podatki bez powiązania z kwestią wydatków przypomina nieco pytania w rodzaju:
– Z czego i jakiej długości powinna być smycz? Mocna, słaba, gruba, cienka, długa, średnia, czy krótka? albo
– Jakie noże powinno się produkować? Długie, średnie, krótkie, wąskie, szerokie, ostre, średnio ostre i tępe, jednostronne czy dwustronne?
Zróbmy sondaże na ten temat wśród opiekunów psów, kucharzy i nożowników. Ciekawe jakie będą wyniki. Może ciekawe, ale czy aby nie bez sensu?
9 stycznia o godz. 19:13
Ja bym proponował zajrzeć do Credit Swiss Global Wealth Databook 2014 (łatwo znaleźć w internecie) i sprawdzić, jaki jest rzeczywisty poziom bogactwa w Polsce, bo mam wrażenie, że zarówno społeczeństwo, media, jak i częściowo tzw. eksperci (włącznie z tymi, których sam popieram) bujają w obłokach. Jakie kraje są tak samo zamożne jak Polska? Okazuje się, że jest 5 takich państw, 2 w Europie: Chorwacja, Słowacja, Kolumbia, Kosta Ryka i Malezja. Czy tak pomyślałby red. Żakowski albo setki ekspertów z Towarzystwa Ekonomistów, że nie wspomnę opinii publicznej? Europa Zachodnia, z którą bez przerwy chcemy się porównywać, także w wykonaniu mediów wygląda następująco:
Portugalia 3,5 razy bogatsza od Polski (najbiedniejsze państwo Europy Zachodniej) (podobnie do Portugalii Korea Południowa)
Grecja 4 razy bogatsza
Hiszpania 5 razy
Finlandia, Irlandia, Holandia 7 razy (tyle samo Japonia)
Niemcy 7,5 (bo mają biedne wschodnie landy, bez nich byłoby więcej)
Austria 8
Włochy 9
Francja, Wielka Brytania, Dania, Szwecja 10
Norwegia, Islandia 13
Szwajcaria 21
I tutaj już widać, że żadne zmiany w podatkach i budżetach nie spowodują nagłego wzrostu bogactwa do podobnego poziomu w kilka ani kilkanaście lat. Nie istnieje cudowne rozwiązanie i czarodziejski sposób na zrobienie ‚europejskiego państwa dobrobytu’ w Polsce w najbliższym czasie kilku kadencji sejmowych. Co nie znaczy, że nie można wielu rzeczy poprawić. Z dotychczasowym wysokim tempem doganiania zachodu, możemy dogonić Niemcy (ekstrapolacja wzrostu majątków w latach 2000-2014 w przyszłość) za ok. 100 lat. Grecję czy Hiszpanię szybciej, ale też nie bardzo szybko.
Ekonomistom ja bym proponował zadać tylko jedno pytanie: co jest najważniejsze?
9 stycznia o godz. 19:50
Pomysł z opiniami innych ekonomistów dobry tylko baaardzo spóżniony. Na co komu te opinie? PIS ma swoich „superekonomistów” ,których wiedza jest tak „rozległa” że nie będą słuchać innych rad choćby nawet zawierały przepis na cud gospodarczy. Tworzenie jakichkolwiek planów gospodarczych w obecnej sytuacji jest przelewaniem pustego w próżne. Kompletnie nie wiemy jak będą wyglądały finanse państwa po wprowadzeniu tych reform które są planowane: 500 zł, podatek taki czy owaki i podobne bzdety. O stanie naszej gospodarki w nowej rzeczywistości politycznej będzie można coś powiedzieć pod koniec roku i wtedy zastanawiać sie co dalej na przyszłość. Osobiście bardziej by mnie interesowały dyskusje, plany, projekty na nowym ustrojem demokratycznego państwa, nową konstytucją, nowymi rozwiązaniami politycznymi, może nowymi instytucjami które należałoby wprowadzić po rządach PIS ( niezależnie ile kadencji to potrwa ) ażeby drugi raz nie doprowadzić do takich wydarzeń jakich byliśmy i jesteśmy świadkami. Okazuje się że przepisy typu : że Sejm wybiera osoby na jakieś stanowisko a mogą je objąć wtedy gdy złożą przysiegę przed prezydentem okazały się absurdalne. Jak Sejm wybiera to Sejm wybiera i prezydent nie ma tu nic do gadania. Powiązanie że uchwały Trybunału Konstytucyjnego stają się zoobowiązujące gdy ukażą sie w Monitorze wydawanym przez
rząd to bzdura zakrawająca o śmieszność. Gdzie tu jest rozdzielność władzy ? Kompletnie nie wiem czy istnieje impeachment w stosunku do prezydenta który w wyniku takich ( np.choroby) czy innych zdarzeń nie jest w stanie wypełniać swoich obowiązków. Bardzo wyraźnie oddzielić stosunki Państwo – Kościół Katolicki. Prezydent, premier, marszałkowie mają prawo być osobami religijnymi. Mogą 24 godz. na dobę leżeć krzyżem, modlić się itd. ale jak uroczystość jest państwowa to jest państwowa a nie religijna, itd. Działania PIS-u dały dostateczne powody żeby taką dyskusję rozpocząć. Czas szybko ucieka oby się nie okazało że za 3 lata demokratyczna część Polski będzie miała do wyboru tylko pisowską wersję zmian ustrojowych.
Ps. Jak się miewa „cudowne” dziecko lewicy panie redaktorze , pan Zandberg i jego partia Razem ? Dawno go nie słyszałem w TokFM?
9 stycznia o godz. 20:32
Co sądzą ekonomiści? Bez znaczenia, ważne, co się prezesowi w nocy przyśniło.
10 stycznia o godz. 7:31
Panie redaktorze Jacku Żakowski,
dziękuję Panu za zorganizowanie pierwszego w Polsce Konsensu Polskich Ekonomistów i przedstawienie wyników tej ankiety. Uważam bowiem, że stan wiedzy o ekonomii w naszym kraju jest mizerny wśród naszych obywateli i wymaga wiele pracy oświeceniowej. I co z tego na na ok. 500. uczelniach ekonomicznych zostało wykształconych ok. miliona ekonomistów, z których – moim zdaniem, znaczna mniejszość pracuje w wyuczonym zawodzie? Wielu z nich popada we wtórny analfabetyzm ekonomiczny i traci możliwość analizowania oraz praktycznego stosowania na codzień zdobytej wiedzy. Dlatego też na łamach prasy, w stacjach telewizyjnych i na antenach radiowych pora już zacząć powszechną edukację ekonomiczną. Jestem absolwentem Wyższej Szkoły Ekonomicznej we Wrocławiu, który uzyskał stopień magistra ekonomii w 1973 r. Po studiach pracowałem przez ponad 35 lat, do przejścia na emeryturę, w swoim wyuczonym zawodzie. Byłem też szeregowym członkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i brałem udział w różnych konferencjach, spotkaniach i dyskusjach organizowanych przez to Towarzystwo. Do dzisiaj uważam, że wielu dziennikarzy, którzy publikują swe teksty w prasie, radiu i telewizji, nie ma wiedzy ekonomicznej i nie potrafi pisać, mówić i pytać autorytety polskiej ekonomii o gospodarkę, finanse, bankowość, o przyszłość gospodarki naszego państwa w kontekście zawirowań w europejskiej i światowej gospodarce globalnej. Moim zdaniem tylko kilkunasty dziennikarzy zajmujących się ekonomią czyta nowe publikacje czołowych polskich i światowych autorytetów. Reszta dziennikarzy nie rozumie, że ekonomia to nauka o gospodarowaniu, nie chce tego wiedzieć i popełnia kardynalne błędy w swoich publikacjach.
Mam nadzieję, Panie Redaktorze, że informacje o dalszych losach Konsensu Polskich Ekonomistów będą dostępne w przestrzeni publicznej. Ja sam chętnie wezmę udział w ankietach przeprowadzonych przez KPE.
10 stycznia o godz. 18:22
Tym oto sposobem przekonał się pan redaktorze gdzie dr. Petru ma debatę o ekonomii a tym samym o Polsce, przez wrodzoną kulturę nie napiszę gdzie my powinniśmy mieć nowobogackich „szczurów” (szczurów ze względu na ich nieustanny wyścig) którzy takich prekariuszy jak my mają za nic, pozdrawiam.
10 stycznia o godz. 20:25
Namawia pan Polaków do przejęcia władzy przy pierwszej sposobności. Przecież władza była wybrana demokratycznie. Czyżby pan był na głodzie władzowym?? Proszę poczekać grzecznie w kolejeczce. KOD się rozpada, bo wychodzą kolejne intencje promujących się za jego pośrednictwem ludzi ze świecznika. Poza tym Naród Polski przestaje wierzyć w waszą propagandę. Musicie iść na odwyk władzowy, wściekła opozycjo.
10 stycznia o godz. 21:55
Ja odniosłem wrażenie, że ci ludzie udzielają odpowiedzi w zależności od ich osobistej sytuacji materialnej. Żeby to jednak udowodnić, to trzeba by przebadać tzw. grupę kontrolną ludzi nie będących ekonomistami. Ciekawie by mogły wyglądać odpowiedzi, gdyby najpierw tych samych ludzi zapytać o oczekiwania wobec świadczeń jakie państwo powinno gwarantować obywatelom. No bo jeśli według nich podatki są w Polsce za wysokie, to przecież przy niższych podatkach, te marne usługi jakie nam państwo za nie funduje, byłyby jeszcze gorszej jakości.
10 stycznia o godz. 22:21
KODEKS KARNY
Rozdział XVII Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej
Art. 128. § 1. Kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 3. Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
11 stycznia o godz. 16:09
Odpowiedz okazała się truizmem:)
Dyskutowanie nominalnej stopy podatków to dyskusja potrzebna ideologom. Osoby bliżej realu zainteresować się mogą ściągalnością: 30% obywateli podatków nie płaci, sporo korzysta na chaotycznie przyznawanych przywilejach, w świecie przedsiębiorców margines „optymalizujący” obciążenia kosztów pracy i VAT jest szeroki.
W efekcie płacą najuczciwsi oraz tacy, których łatwo złapać, tj. duże firmy ( w tym banki) oraz obywatele na etatach. Fakty te stoją jednak w sprzeczności z popularnymi postulatami politycznymi, nie zyskają więc zbytniego rozgłosu.
12 stycznia o godz. 14:14
News@11: ludzie wpadajacy w wyzsze progi podatkowe sa za obnizeniem podatkow.
12 stycznia o godz. 16:36
Jestem absolwentką SGH i odpowiedzi na ankietę muszę określić jako smutne. Te opinie niestety wpływają na kolejne rządy. System podatkowy jest w Polsce patologiczny. Szczytem patologii była ustawa PiS – wg szalonych pomysłów Zyty Gilowskiej, niestety zrealizowana – ku mojemu zdumieniu – przez min. Rostowskiego. Ekstremum tej patologii to zwolnienie z podatku od spadków i darowizn nawet miliarderów. Patologią jest też brak corocznego opodatkowania majątku.
Jest oczywiste, że podatki PIT (całe obciążenie podatkowe lącznie z daninami na ZUS itd czyli tzw klin podatkowy) są w Polsce skrajnie ZA WYSOKIE DLA BIEDNYCH i zdecydowanie ZA NISKIE DLA BOGATYCH w przeciwieństwie do sprawnych ekonomicznie państw zachodnich. Nic dziwnego, że do tych krajów wyemigrowała nasza młodzież. Ponieważ fala uchodźców zablokowała tę możliwość – frustracja, zwłaszcza młodych, w Polsce gwałtownie wzrosła, stąd mamy teraz na karku PiS z jego szaleństwami. Fakt, że Polacy nie czytają plus wysoka frustracja spowodowały, że do sejmu wszedł nawet Kukiz z narodowcami. Wszedł też Petru z PATOLOGIĄ PODATKU LINIOWEGO nieistniejącego w ŻADNYM państwie o sprawnej gospodarce. Szkoda tych kilku wspaniałych kobiet, które go otaczają. Szkoda też samego Petru, że nie rewiduje swoich wstecznych poglądów ekonomicznych nie z tej epoki. Powiela prof. Balcerowicza. Przecież widać gołym okiem sukcesy ekonomiczne państw „równościowych”, choćby skandynawskich, których kryzys się nie ima. Doradca Balcerowicza – Jeffrey Sachs już dorósł, zrozumiał swoje błędy i skręcił w lewo.
13 stycznia o godz. 10:43
wyniki Konsensusu potwierdzają powszechne przekonanie ,że system podatkowy jest co najmniej niezadowalający. Mówi i pisze się o tym od kilkunastu lat.Mówią o tym także kolejni ministrowie finansów.Jednak od lat nie podejmuje się sensownych działań ,choć pojawiają się rózne zapowiedzi .Problem tkwi zapewne w tym że sensowna przebudowa systemu podatkowego wymaga czasu przekraczającego okres kadencji rządu , ministra finansów oraz parlamentu.Przygotowanie projektów, podjęci decyzji, przygotowanie całego oprzyrządowania i aparatu skarbowego ,oraz czas dla podatników do zapoznania się z nowym systemem to wymaga ok . 5lat no może udałoby sie ograniczyć do 4 lat. Kluczową kwestia będzie zawsze pierwszy etap to jest przygotowanie projektow ,gdyż one zadecydują o jakości systemu. Wydaje się , że powinno się zdecydowac na autorskie co najmniej dwa zespoly przygotowujące całosciowe projekty z ograniczeniami wynikającymi z rozwiązań systemowych stosowanych w UE. oraz z obowiązkiem przedstawienia symulacji dla budzetów oraz wpływu na rozwiązania narzędzi polityki społecznej.
Warto byłoby aby Min.Fin.zdecydował sie wydać kilkanascie mln. pln na takie prace. Dla budżetu nie byłby to znaczący wydatek a potencjalna korzyśc duża .Przyjęcie rozwiązania z „konkurencyjnymi” zespolami autorskimi dawałoby szasę uniknięcia już na początku drogi grzechu „zgnilego kompromisu” jaki na ogól występuje przy powoływaniu zespołów grupuacych ekspertów z różnych szkół.
13 stycznia o godz. 15:30
Proszę porozmawiać z Panem Gwiazdowskim. Też ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia na temat podatków w PL. Zgadzam się z nim w jednym – należy zlikwidować podatek PIT! To niecałe 20% wpływów do budżetu państwa – da się to zastąpić.
14 stycznia o godz. 22:32
Taki wpis o niczym…
16 stycznia o godz. 21:32
Jednak pan redaktor nie zapomniał o panu Zandbergu. Zabrakło mi co prawda zapytania o sytuacje finansową partii Razem ,która „załapała” się na finansowanie z budżetu i jaki to ma wpływ na jej działalność ale nie bądźmy małostkowi. Gentelmeni nie powinni rozmawiać o takich drobiazgach. Interesujący jest ten „rewolucyjny” duch i entuzjazm pana Zandberga. Ciekawe czy przetrwa do następnych wyborów. Było kiedyś pokolenie młodych ludzi które nazywało się „pokoleniem JP2″. Obecnie w ostatnich wyborach pojawiło sie pokolenie które ja nazywam ” pokoleniem katechetów” i miało ono znaczący wpływ na ich wynik. Moim zdaniem jest ono w dużym stopniu „wyprane” z postaw które nazywamy lewicowymi. Przy następnych wyborach pojawi się kolejne nowe. Może będzie to „pokolenie średniowiecza”. A tego to już napewno pan Zandberg nie przekona do swoich poglądów. Chyba że wciągu tych lat wydarzy się jakiś mały kataklizm ekonomiczny , społeczny i polityczny ale niekoniecznie musi on spowodować zapotrzebowanie na lewicę.
18 stycznia o godz. 19:53
@Teresa Jakubowska
Pani poglądy na system podatkowy są dopiero skrajne. Przy Pani, prof. Balcerowicz to baranek. Marzy się Pani podatek katastralny. Puściłaby Pani 3/4 polaków z torbami na bruk. Zwolnienie od spadku i darowizn najbliższych członków rodziny uważam za najbardziej słuszny i nie ważne czy dotyczy on rodziny biedaka czy miliardera jeżeli dochodząc do majątku były płacone wszystkie pozostałe podatki. Coroczny podatek od majątku to dopiero byłaby PATOLOGIA I ZDZIERSTWO. Dam przykład: małżeństwo, nie stać było na mieszkanie w mieście. Kupiło więc pod miastem działkę budowlaną na której przez 15 lat kosztem wielu wyrzeczeń wybudowało sobie 120 m domek. W ciagu tego okresu okolica stała się na tyle atrakcyjna że wyrosło całe osiedle domków jednorodzinnych. Ceny działek budowlanych wzrosły prawie 7-krotnie. Przy obowiązujących cenach wartość ich nieruchomość wynosi ok. 600 000. Płacą podatek od nieruchomości a Pani zdaniem powinni płacić podatek od majątku. Ciekawe jak duży ? Im jest obojętnie czy ich nieruchomość jest warta 600 000 czy 6 000. To jest dorobek życia, to jest ich dach na głową do końca życia. Żyją bardzo skromnie a Pani chciałaby ich dobić albo zabić podatkiem.
21 stycznia o godz. 20:39
@ Pablos
Wszyscy naprawdę BOGACI POLACY, którzy prawie w ogóle albo całkiem nie płacą podatków w Polsce, tylko wynieśli sie do rajów podatkowych, UWIELBIAJĄ CZYTAĆ TAKIE WPISY.
Niech Pan spojrzy chociaż z grubsza na PROPORCJE podatków na Zachodzie. Np. Hollande wprowadził podatek 75 % od dochodów powyżej 2 mln. EURO rocznie, czyli ok. 8,5 mln zł. A jaki podatek płacą niektórzy nasi prezesi, którzy zarabiają 1 mln zł MIESIECZNIE ? Zwykle 19 % od całości a przecież to nie jest ich jedyny dochód. Oczywiście mają w Polsce rezydencje, od których płacą podatek od ich powierzchni a nie wartości. Przecież to patologia.
Kazdą koncepcje mozna doprowadzic do absurdu, o czym Pan pisze. Tymczasem w niektórych krajach nie płaci sie w ogóle lub b.niskie podatki od skromnego domu lub mieszkania, w którym się mieszka.
Weźmy zwolnienie od podatku od spadku dzieci Kulczyka. Na to jak zdobył swój majątek oceniany na 15 mld zł lepiej spuśćmy zasłonę. We Francji podatek spadkowy wyniósłby minimum 3 mld zł. Spadkobiercy bardzo by zbiednieli? Jak o tym zwolnieniu mówię cudzoziemcom, to nie wierzą!
Z drugiej strony ludzie o skromnych dochodach ale mający dużo dzieci, mogą nawet nie płacić okresowo praktycznie żadnych podatków. Mimo to mają prawo do emerytury takze za te okresy. W ŻADNYM cywilizowanym państwie na Zachodzie nie ma systemu emerytalnego z idiotycznym OFE, w którym każdy zbiera na emeryturę dla siebie. Wszędzie jest system solidarności pokoleń. My mamy teraz miliony młodych, którzy na śmieciówkach latami nie płacą w ogóle żadnych składek emerytalnych. A przecież płacą jakieś podatki choćby VAT. Czy mają na starość skończyć pod płotem?
U nas podatki płacą akurat nie ci, co powinni, podczas gdy w krajach normalnie funkcjonujących podatki płacą ci, co mają pieniądze.
Najwyższa pora, żeby Polska znormalniała, ale nic nie wskazuje na to, żeby to miało nastąpić w najbliższych latach. Poglądy, które Pan reprezentuje utwierdzają rządy, że mogą utrzymywać te patologie.
19 lutego o godz. 15:44
W Polsce podatki działają tak, aby nikt nie miał przypadkiem za dużo pieniędzy. A potem się dziwić, że wszyscy kombinują..